1) W bieżącym miesiącu tygrysom podobają się dwa detale. Kuraq dostał podczas zaskakująco przyspieszonego "dużego serwisu" zimowe opony na kołach stalowych. Oczywiście temperatura jeszcze nie skłania do takich roszad nikogo poza mną - jednak tym razem obawiałem się kolejek do wulkanizatora/serwisów oponiarskich. "Po pracy mogę nie zdążyć", gdy "biała" zaatakuje. Tak więc "czarne stopy" Kuraqa zostają mniej więcej do kwietnia przyszłego roku. Licznik auta prawdopodobnie zobaczy wtedy 100.000, ale nie uprzedzajmy faktów.

2) Auto dostało na przeglądzie jesienne odgrzybianie układu wentylacji, nowe filtry paliwa i oleju oraz zażyczyło sobie świeżej porcji Castrola. Czeski kompan może czuć się zadowolony - płyny ustrojowe auta, układ odpornościowy klimy i wszelkie filtratory brudów przemysłu petrochemicznego wymienione na nowe. Niech będzie favorito . Do "dziupli u szwagra" dojechało nieco ponad 300 pesos; obyło się jedynie bez 20 kg szpachli i dwóch butelek wódki .

3) Fabii stuknęło" teraz 90.000 km., co stało się półtora tygodnia po przeglądzie (zazwyczaj delikatnie się z tym spóźniam ) Można się upierać, że to "w sam raz" 90.000 km. Można dowodzić, że dałoby się zrobić więcej. Można nawet kręcić nosem, że przez niecałe pięć lat takie auto w rękach "prywaciarza" powinno przejechać 60.000 km., czyli 1/3 mniej. Fakt jest jednak taki, że stan licznika, bardzo pierwotnego jak na II dekadę naszego stulecia, doszedł do tego poziomu i teraz będzie już bliżej niż dalej w stronę sześciocyfrowego wskazania. Póki co, "zastępowa dziewiątka" będzie otwierała rząd pięciu cyfr licznika przebiegu aż do ostatniego śniegu nadchodzącej... zimy.