Jeszcze na moment wracam do episode z Zastępczym Czarnym Civicem, którego to na potrzeby poprawki serwisowej ASO użyczyło mi na trzy dni. Doradca serwisu postanowił niemal w ułamku sekundy, że udostępnia samochód na czas "naprawy naprawy". I przygotował kluczyki.
Nie wiedzieć czemu, w wyobraźni zarysowała mi się może nie tyle renówkowa karta do odpalania, ile jakiś fikuśny pilot systemu bezkluczykowego. Lekko zzieleniałem.
Po raz pierwszy bałem się o auto, że może ktoś je uprowadzić "na walizkę". Że pewnie dostanę etui i dłuższy instruktaż na temat środków ostrożności.
Na biurko wylądował jednak poczciwy kluczyk z brelokiem godnym szatni dużego przedszkola. No, może nie do końca poczciwy był ten kluczyk - ładniejsza obudowa, a przede wszystkim nie taka "kostka mydła" jak w IX generacji. Sprawiał też wrażenie solidniejszego. Pomyśleć, że VIII generacja (kultowe "Ufo") nie miała składanego scyzoryka, a sam "key" był tandetny jak filmy Janusza Majewskiego.

Wspominam o tym tylko dlatego, że szybko zapomniałem o swoim krótkim spięciu. Tym chętniej do tego wracam. I do Civica X chętnie bym znów wrócił. Jednak już wcale, ale to wcale - nie w roli klienta ASO🙂