Dla opon letnich zrobiło się już stanowczo za... może nie za zimno, ale po prostu niepewnie . Daje to gwarancję bezpieczeństwa na wypadek nadejścia siwuchy ... i tak dalej, i tak dalej

Mhm, za ten wstęp należy mi się (wedle zwyczaju panującego dawniej na aWc ) żółta kartka . Nie napiszę więc ani słowa więcej - choćby o marce czarnych walców (wskazówka: amerykanckie z fabryką w Poznaniu ), jak też o ich kondycji przed drugim sezonem "the Following".

Włożenie odpowiednika samochodowych kalesonów na felgi jest jak gwizdek na drugą połowę meczu. A zimowe obuwie ma tę cechę, że mimo ciepła w nogi jest cięższe i ogranicza swobodę. Tymczasem do rzeczy: przez paręnaście dni udało mi się opróżnić zbiornik paliwa i... dystans od tankowania do rezerwy PO WYMIANIE OPON BYŁ KRÓTSZY o, uwaga, 100 kilometrów . Z obliczeń na portalowym kalkulatorze wyszło, że na zimowych oponach samochód spalił mi o cały litr więcej. Cóż... do średniej trzeba by doliczyć jeszcze ostatnie podmuchy wiatru i pełzanie w korkach.

Z zaciekawieniem będę śledził kolejne wskazania przebiegu - licznik zeruję od czasu prowadzenia dziennika (czyli od maja) i ekonomiczne niuanse na różnych rodzajach mieszanki gumowej przyjmuję jako ciekawostkę z rodzaju rozrywki

Być może któryś z następnych blogów będzie czymś w rodzaju "c.d.n." . Wybaczcie, że usnęliście po drugim zdaniu od góry

Zdjęcia: autor, Archiwum allegro