Pozakupowe prace nad Mustangiem dobiegaja konca. Pomyslalem, ze nie bede sie pierdolil w tancu i od razu wymienilem wszystko co mi sie wydawalo podejrzane. Wiec po ogarnieciu podstawowych rzeczy typu olej i filtry, wymienilem hamulce, opony, prawie kompletne zawieszenie. Zamiast kapci 245/40/18 ktore dawaly spore przeklamanie licznika (za male), zalozylem nowe Bridgestone Potenza 255/45/18. Zawieszenie zostalo zmienione prawie w calosci na Moog lub Monroe od wersji V8 GT, tulejki gumowe na poliuretanowe, na ustawienie geometrii oddalem auto do Forda. Jedna z ostatnich rzeczy do zrobienia, jest wydech. W chwili kupna, auto mialo zmodyfikowany wydech, z pojedynczego na podwojny z rezonatorami magnaflow zamiast tlumikow. Daje to ladny dzwiek o ile nie jezdzi sie za daleko. Po pol godziny jazdy, bas z wydechu rozsadza czache, zwlaszcza przy zamknietym dachu. W dodatku mozna zarobic mandat. Dlatego w tym tygodniu rezonatory Magnaflow laduja w koszu, a wpadaja tlumiki Walker Silent-costam z wersji V8, ktore juz sie ganiaja po bagazniku i czekaja na wymiane, niestety u mechanika bo bez rzezbienia (ciecie, spawanie) sie nie obejdzie. Na pamiatke, male nagranie – mozna porownac dzwiek V6 z rezonatorami Magnaflow w Mustasiu ze stockowymi V8 w Magnum i Jeepie. Sugeruje podkrecic basy, chociaz i tak pewnie nie bedzie brzmialo tak jak w rzeczywistosci. Samochody maja limiter obrotow do 4000 rpm na jalowym (wlaczajac manualnego Mustanga), stad musialem zrobic kilka przejazdow zeby zarejestrowac dzwiek na wyzszych obrotach.

EDIT : nowe tlumiki z V8 zamontowane. Dzwiek jest troche dyskretniejszy, ale basowy pomruk zostal. Widocznie Mustang musi buczec