Cześć

Dawno nic nie naskrobałem Wam tutaj więc chyba najwyższa pora nadrobić trochę zaległości

Tak więc zgodnie z tematem bloga zaczynajmy:

No i niech mnie ktoś teraz spróbuje namówić na hybrydę lub elektryka przy średnim spalaniu na poziomie 4 litrów na 100 km. W trasie jadąc przepisowo "C-Tron" schodzi sporo poniżej 4 litrów, można i o okolice 3 litrów się postarać ale to mordęga, a nie jazda. Dla mnie szczególnie przy temperamencie, który posiadam. Natomiast w mieście spokojnie jest to 4,5 litra "na setkę". Wiem, że auto jest "nieszczególne" i nie bardzo "wyjściowe", szczególnie dla faceta i wygląda się się w nim trochę pedalsko, no dobra, nawet nie trochę ale, że ja nie myślę o tym jak postrzegają mnie inni, bo o innych nie myślę wcale za bardzo mi ten fakt nie przeszkadza.

Generalnie mocą 70KM przy turbinie, przepraszam - "wiatraczku" o stałej geometrii łopatek oraz pojemności 1.4 to i tak niezły wynik. Dla ciekawych: Tak, da się tym jeździć dynamicznie i wyprzedzać o ile ktoś potrafi odpowiednio "cytrynę" posmyrgać po gazie oraz odpowiednio wajchą pomachać Żeby nie socjalistyczno-faszystowska Unia Europejska i jej regulacje to można by takim autkiem do zgonu (jego lub właściciela) jeździć "po taniości". O ile rdza by go nie zeżarła. "C-Tron" spełnia normę emisji spalin: NORMA CZYSTOŚCI SPALIN SILNIKA GÓRNA L4 CEE 2000, co oznacza, że nie jest z nim tak najgorzej pod tym względem. Gdyby tak zahaczyć o względy ekologiczne (czego szczerze nienawidzę) to hybryda lub elektryk nie mają racji bytu w porównaniu do C3 niezależnie od wersji silnikowej. Samo zanieczyszczenie środowiska spowodowane tylko produkcją baterii już je eliminuje wg mnie pod tym względem. Jeśli chodzi o ekonomię to mój mały wypierdek "za piątaka" jest mistrzem oszczędności. To tyle wywodu w głównym temacie tego wpisu.

Teraz reszta:

No i umyłem "Cytronadę", niech ma. Czyli jutro będzie padać na sto procent Oczywiście z pozdrowieniami dla "eko-terrorystów" pieszczotliwie zwanych "eko-entuzjastami" informuję, że cała "wściekła chemia" tzn. szampon, szampon z woskiem i jakiś nabłyszczający specyfik poszły wraz z wodą na trawnik i do gleby.

Powoziłem też trochę kamuli, wyciąłem drzewo i wyczyściłem stawik, bo zapyział znów i przystrzygłem thuje. Tak dla relaksu pożytecznie zmarnowałem cały dzień

Przy okazji znalazłem swój filmik z instrukcją jak pozbyć się dziur w tapicerce. Może komuś się przyda.