Wracałem Pszczółką z nart we Włoszech i na A9 przy 150 km/h usłyszałem "puknięcie" tak jakby córka zgniotła plastikową butelkę. Jechałem dalej, wtedy hałas opon się zwiększył myślałem że to wina nawierzchni betonowej drogi. Ująłem gazu i nagle samochód wpadł we wstrząsy, myślałem że skibox zgubię, zanim wyhamowałem to jeszcze przejechałem 200 m. Opona tylna prawa była obcięta przez felgę po obu stronach. Od momentu dziwnego odgłosu do zatrzymania przejechałem minimum kilometr albo nawet dwa.Założyłem stary 13-letni zapas i już powoli jechaliśmy do Berlina na nocleg. Powodem strzelenia opony było prawdopodobnie wcześniejsze uderzenie bokiem opony o krawężnik podczas poślizgu w Gdańsku. Opony nie były bardzo stare, miały 6 lat. Do domu turlałem się z Berlina 80 km/h bo obawiałem się że zapasowa opona rozleci się ze starości. Gdy zamawiałem Poduszkowca to już z czujnikami ciśnienia. Wolę ponosić koszty niż wylądować w rowie i dachować. Pozdrowionka