Właśnie wróciliśmy z naszej najdłuższej wyprawy samochodem. Było to dla nas spore wyzwanie, gdyż do niedawna jeździliśmy głownie w trasy 130-180 km. Mieliśmy do przejechanie dokładnie 455 km, czyli ładnych kilka godzin w aucie. Mimo kilku remontów na drogach, trasa była znakomita! Wyjechaliśmy 1 maja, było dosyć pusto na drogach, do tego dobra pogoda - nic tylko cieszyć się jazdą! Wyjeżdżając nie czułem się zbyt pewnie - na co dzień jeździmy Tigrą, i Brery cały czas się jeszcze uczę. Z każdym kilometrem jednak coraz bardziej delektowałem się jazdą. Po niespełna sześciu godzinach (z krótką przerwą) byliśmy na miejscu. Przy dosyć dynamicznej jeździe, spalanie wyniosło 9,1 l/100 km.
Na miejscu mieliśmy okazję wypróbować, czy tym teoretycznie czteroosobowym autem da się przewieźć kogoś na tylnych siedzeniach. Najpierw przewieźliśmy kolegę o wzroście 190 cm, i choć na pewno nie było mu komfortowo, to przez 25 km dał radę. Kilka dni później okazało się, że dwójka znajomych ma problem z dostaniem się na autobus. Oboje ponad 170 cm, wcisnęli się jakoś do tyłu. Przez 50 km w cztery osoby ani z przodu, ani z tyłu wygodnie nie było, ale byliśmy zadowoleni, że udało nam się wszystkim zabrać - także w sytuacjach awaryjnych, na krótkich odcinkach, jest możliwa jazda tym autem w 4 osoby.
Trasa powrotna, czyli kolejne 455 km, nie była już tak fajna, ponieważ na drogach był spory ruch i mnóstwo TIR-ów które go spowalniały. Po blisko siedmiu godzinach jazdy, tym razem bez żadnej przerwy, dotarliśmy do domu. Przy okazji zanotowaliśmy najniższe spalanie Brerą - 8,13 l/100 km.
Wyprawa była bardzo udana. W ciągu kilku dni zrobiliśmy ponad 1200 km ( w sumie ponad 21 godzin spędzonych w samochodzie). Alfa ma przede mną coraz mniej tajemnic, i tak się już przyzwyczaiłem do jazdy Brerą, że jak wsiadłem do Tigry, to wydawało mi się, że jest z nią coś nie tak...