Witam,

w końcu się doczekałem.

Spadł śnieg.

W Polsce śmiałbym się z tego śniegu jak każdy z was. 20cm, które stopniało w ciągu 18 godzin.

Zaś w UK przez dwa poprzednie dni stacje radiowe i telewizyjne wypełniły ostrzeżenia przed wychodzeniem z domu, unikaniem podróży autem i sugestiami wyposażenia się w latarki, baterie i zapasy wody

Ja zaś mogłem w końcu sprawdzić jak się jeździ Dębicami po śniegu.

Jak pewnie się domyślacie - było naprawdę dobrze.

Jedynie wyprzedzani przeze mnie tubylcy bruzdzili sobie pod nosem na "przeklętego forejnersa".

A co do zauroczenia...

Ostatnio wróciłem znów na SRV (single response vehicle), tym razem trafiło mi się Volvo V70.

Niby nic nadzwyczajnego, ale ten egzemplarz miał dla odmiany 5 cylindrów na "gnojówkę" pod maską - reszta ma fordowskiego diesla 2.0

Cóż to za maszyna.

2.4 d w najsłabszej odmianie mruczy jak tygrys w pokoju obok, przyspiesza szybko, ale nie raptownie - a podczas całego pobytu u mnie spalił średnio 9l/100km. Taki wynik, przy pogotowianym traktowaniu można spokojnie przeliczyć na 6l/100km.

Świetny samochód i do tego wygodny. Rodzinny, a w jego zawieszeniu czuć geny Mondeo - co jest zdecydowanie zaletą.

Ech...kto wie...