Jechałem sobie powolutku, a tu z naprzeciwka MAN z naczepą wpadł sobie w poślizg, złamał się z naczepą i... czołówka. Naczepa zatrzymała się sekundę przed moją boczną szybą. NIEZAPOMNIANY widok!!! Oczywiście poduszki nie wystrzeliły, bo belka i podłużnice nie tknięte- przy czołowym "TIR" zmiata z "ramy" jak ze stołu. Tinuś twardziel odpala nadal więc szacun dla japońców. Mój kręgosłup troszkę gorzej, ale wyszedłem sam :D:D:D Jednak pamiętajcie- jedynie "co drugi głupi ma szczęście".
Kupił go jakiś mechanik dla syna i synowej... Widzieli, co biorą, bo nie mam sumienia naprawić za grosze i zarobić więcej, a ktoś, by jeździł dzwonowozem.