Wraz z nadejściem wiosny i nastaniem cieplejszych dni pojawiła się u mnie chęć do popracowania przy Peugeocie. Tym razem była ona na tyle silna, że starczyła nie tylko na zmianę opon oraz umycie nadwozia, ale i coś więcej.

Przy okazji samodzielnej wymiany kół postanowiłem rozprawić się z rdzawym nalotem bębnów hamulcowych. Do tego celu użyłem wysokotemperaturowego lakieru w sprayu, którego kilka warstw sprawiło, iż tylna oś pojazdu wygląda perfekcyjnie.

Rozochocony sukcesem zadbałem też o wnętrze "Peżoka", oczyszczając panele regulacji szyb z resztek powłoki lakierniczej. To pozornie łatwe zadanie zajęło mi tydzień, podczas którego nabawiłem się stresu oraz licznych urazów dłoni.

Dużo gorsze doświadczenie stanowiło odkrycie zadrapań na przednim zderzaku. Wprawdzie były one znikome, ale drażniły mnie tak mocno, że zafundowałem autu fragmentaryczną polerkę karoserii. W jej następstwie lakier wyraźnie odżył, a zarysowanie zniknęło.

Ponadto w ramach czynności serwisowych zakonserwowałem zimówki na czas ich leżakowania. Odrobina płynnego silikonu wystarczyła, by zabezpieczyć gumę przed paruszeniem i nadać jej niepowtarzalnego blasku.

W międzyczasie komputer pokładowy wyświetlił również dwa komunikaty ostrzegawcze. Pierwszy z nich dotyczył zbyt niskiego poziomu oleju, drugi zaś informował o awarii żarówki. Na szczęście szybko dokonana dolewka poparta zamianą postojówki rozwiązała problem.

Mając już wszystko sprawne udałem się dziś na obowiązkowy przegląd rejestracyjny. Rzetelnie przeprowadzone badanie wykazało, iż samochód jest w doskonałym stanie technicznym oraz posłuży jeszcze wiele długich lat.

Dlatego wiążąc z nim swoją przyszłość wykupiłem mu szeroki pakiet ubezpieczenia. Dzięki twardym negocjacjom cenowym udało mi się powiększyć dotychczasowy zakres ochrony o NNW dla kierowcy, płacąc przy tym porównywalną stawkę.

Minione 21 dni upłynęło bardzo intensywnie, ale nie żałuję ani jednej chwili poświęconej "207-ce", bo w pełni na to zasługuje.