Witam

Maska fabrycznie nowa (ponoć tajlandzka) czarna kupiona tydzień temu za 600zł. W sobotę oddałem do znajomego lakiernika do i wczoraj odebrałem lżejszy o kolejne 400zł.

Powodem zmiany było nic innego jak tworzące się purchle jeden obok drugiego na wardze maski. Nie na widzę w aucie purchli a w dostawczym Mercu to już całkiem katastrofa.

Starą sprzedam za symboliczne 200zł by tylko coś odzyskać.

Oczywiście nie byłbym sobą jakbym czego na starcie nie spieprzył. Pierwsze regulacje zamka i delikatne dociśnięcie maski zakończyło jak widać na zdjęciu. Dobrze że wgniecenie jest dokładnie w tym miejscu co ma być emblemat merca więc to jeszcze pół biedy. Przyzwyczajony solidnych blach muszę się teraz pilnować przy masce jak z puszki po konserwie co zresztą widać po grilu i paskami pod grilem i lampami. Kupiłem go z ładnymi i prostymi a teraz po kilku zabawach z chłodnicą czy lampą każdy jest w inną stronę. Śmierdzi mi tu crafterem gdzie wielki kilku metrowy grill ważył tyle co telefon komórkowy.

Pozdrawiam