Nie od dziś wiadomo, iż na kierowców poruszających się polskimi drogami czyha wiele niespodzianek. Mogą one być wszelakiej maści, a ich napotkanie zazwyczaj oznacza kłopoty. Pół biedy, gdy wywołują jedynie chwilowy wzrost ciśnienia krwi. Gorzej, kiedy pociągają za sobą przykre konsekwencje finansowe.

O tym, że pomiędzy jednym a drugim następstwem istnieje zaledwie cienka granica, miałem wątpliwą okazję przekonać się dzisiaj. Spoglądając przypadkowo na ogumienie tylnej osi mojego Polo, nagle coś mi dziwnie zabłyszczało w lewym kole. Po szybkich oględzinach wyszło na jaw, iż się nie przewidziałem, gdyż dokładnie pośrodku opony tkwił metalowy element, który niegdyś był gwoździem.

Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, bezzwłocznie przystąpiłem do jego usunięcia. Jednak zanim w ruch poszedł śrubokręt, zrobiłem jedno (niezbyt udane) zdjęcie telefonem komórkowym, by uwiecznić ten niecodzienny widok.

Cały zabieg przebiegł bardzo sprawnie, ale nierozstrzygniętą kwestią pozostało to, jakie szkody poczynił wbity w protektor papiak.

Na szczęście wkrótce okazało się, że poza mikroskopijnym rozcięciem gumy, nie ma żadnych innych konsekwencji tej przygody. Od sporych wydatków i kłopotów ocaliło mnie nieznaczne zużycie bieżnika – rowki o grubości około 6 mm.

Zatem warto mieć porządne opony w aucie, nie tylko ze względu na swoje bezpieczeństwo, ale także i własnego portfela!