Witajcie

Nie działo się nic aż do wczoraj. Żona zabrało auto wieczorem, bo musiała pojechać z córką na wyciągnięcie kleszcza i przy parkowaniu najechała na krawężnik z kafelek przy murze. Efekt jak na zdjęciu, w kieszeni brak 3,5 stówki ehhh. Dobrze, że felga cała, bo bym nie przebolał.

Zamówiłem jedną, bo szpece pooglądali i stwierdzili, że bieżnik jest praktycznie idealny (przejechały na razie z jakieś 1,7k).
Jutro ma być i maja założyć, więc na razie pomykam na dojazdówce.

I tak mnie tknęło, co by było jak bym zamiast zapasowej miał zestaw naprawczy. W mieście bajka, pojechał bym do piwnicy i wziął zimówkę, ale na trasie skończyło by się assistace’m.

Pozdrawiam