Wpis w blogu auta
Daewoo Lanos
Dodano: 14 lat temu
Blog odwiedzono 6516 razy
Data wydarzenia: 04.01.2012
Epilog pewnej historii!
Kategoria: serwis
W dniu dzisiejszym kategorycznie i definitywnie zakończyłem pewną historię związaną z niedomaganiem mojego „sławnego” już w pewnych kręgach Lancelota.
Historia ta rozpoczęła się już prawie pół roku temu (dnia 11.05.2011r. przebieg 204 378 km), czego efektem była pierwsza w 13 letniej karierze tego pojazdu usterka, uniemożliwiająca ruszenie spod domu. Padł rozrusznik.
Sprawę opisałem wtedy w Dzienniku pokładowym i dlatego wrzucę tu tylko odnośnik dla chętnych, którzy są zainteresowani: http://www.autocentrum.pl/awc/dzienniki-pokladowe/daewoo-lanos/no-i-masz-babo-placek-13037/
Niestety wraz z regeneracją rozrusznika problem nie zniknął i już 23.09.2011r. (przebieg 208 100 km) Lancelot kolejny raz odmówił współpracy. Tu się trochę wkurzyłem, bo dostałem zje_kę od mojej lepszej połowy, że pokpiłem sprawę. Jak zawsze trafiła w mój czuły punkt a ponieważ z natury jestem „spokojnym człowiekiem” przyjąłem krytykę na gardę bez rekontry i postanowiłem działać szybko.
Zapaliwszy auto „na pych” przy współudziale moich sąsiadów (tu ich serdecznie pozdrawiam) zawitałem u mojego znajomego mechanika z wizytą serwisowo-gwarancyjną. Chłopak popatrzył, postukał i już miał wyciągać niedomagający rozrusznik, gdy jego wzrok padł na kable biegnące do rozrusznika. Na jednym z nich zauważył nagar niewiadomego pochodzenia (wg mnie to zaschnięty płyn chłodniczy). Po zdrapaniu go i oczyszczeniu kabli rozrusznik zaczął gadać. Zadowolony z siebie mechanik oddał kluczyki w moje ręce i kazał wracać na łono rodziny.
Szczęście rodzinne nie trwało jednak długo! W dniu 15.11.2011r. (przebieg 209 350 km) telefon do pracy od zbulwersowanej mojej żonki, że stoi właśnie przed sklepem i auto nie chce zapalić. Wysłuchując żali prawie na baczność wsiadłem w Picadora i z kolegą pojechaliśmy zobaczyć co się dzieje. No tak, znowu rozrusznik i kolejny raz przeszedłem przećwiczoną wcześniej ścieżkę – zapłon na pych, wizyta u mechanika, demontaż rozrusznika, oczekiwanie 1 dobę, powrót i odbiór naprawionego autka. Tym razem była to wymiana pękniętego bendix’a.
Nie minęły 4 tygodnie problem wraca jak uderzenie bumerangiem. Tym razem zostałem poruszony do tego stopnia, że postanowiłem kupić nowy, oryginalny rozrusznik i udać się do innego mechanika. Mam nadzieję, że problem został definitywnie zakończony dziś tj.4.01.2012r (przebieg 210 841 km) o czym wam natychmiast donoszę.
Teraz koszty:
200zł (I wizyta) + 20zł (II wizyta) + 130zł(III wizyta) + 330zł (wizyta dzisiejsza) = 680zł (mój spokój wewnętrzny)
Dla poprawienia sobie humoru kupiłem jeszcze Lancelotowi nowe dywaniki, bo te które kupiłem w ubiegłym roku nie wytrzymały długo. Tym razem samochód dostał najlepsze z możliwych firmy Geyer&Hosaja!!!
Poniżej kilka fotek uwieczniających ostateczny sukces i oczywiście nowe dywaniki!
Dziękuję za uwagę
Najnowsze blogi
Dodano: 14 dni temu, przez darek-k
Od początku
stuki zaczęły się 2 listopada 2025
doradców na FB i lokalnych co nie miara
podejrzenia padały że to panewki lub
-- rozrząd - przy okazji rozrząd nowy założony
-- wtryski ...
3
komentarze
Dodano: 15 dni temu, przez darek-k
w niedziele 16 listopada 2025 awaria znaleziona, powodem tego pukania metalicznego jest i było koło zamachowe które jest tak skonstruowane że ma trójramienną sprężystą blachę przymocowaną ...
1
komentarz
Dodano: 16 dni temu, przez giernal
W sierpniowym wpisie wspominałem o zamyśle zmiany samochodu. U mnie zazwyczaj od planów do czynów długa droga, ale tym razem było inaczej.
Po trzech tygodniach od publikacji tekstu ...
40
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych

Moje auta
Moje konto
Blogi
Wiadomości
Znajomi
Społeczność
Grupy

Ale ta też jest niezła jakościowo, pełny welur!
1 wizyta z wymianą na nowy rozrusznik 330zł
nowe nie zawsze znaczy drożej
Oby mniej takich wizyt u mechanika...
Gratuluję dziennika dnia!
Kolega Egontar uzmysławia mi że rozrusznik może być słabym punktem mojego auta