Jak przystało na prawdziwego miłośnika motoryzacji, bardzo lubię oglądać TVN Turbo, gdyż emituje on sporo interesujących audycji poświęconych tej tematyce. Jedną z ciekawszych pozycji jego ramówki jest program "Do celu". Każdy, kto choć raz go obejrzał wie, że to autorska produkcja GDDKiA, służąca chwaleniu się ostatnio dokonanymi osiągnięciami. Z treści przekazu w nim zawartego wynika, iż na naszych oczach dokonuje się cywilizacyjny przełom, spowodowany zastrzykiem unijnych pieniędzy i przygotowaniami do Euro 2012, a Polska stanowi wielki plac robót. Wprawdzie sformułowania te przepełnione są patosem oraz górnolotnością, ale faktycznie zawierają dużą dozę prawdy. Chyba nawet największy malkontent zauważa liczne starania zmierzające do poprawy stanu technicznego dróg.

O ile za sprawą przeprowadzania licznych remontów oraz budów, podróż w trasie staje się coraz bardziej bezpieczna, przyjemna i komfortowa, o tyle w miastach nie jest już tak różowo. Włodarze grodów robią zazwyczaj wszystko, by utrudnić życie kierowcom i zniechęcić ich do korzystania z własnych czterech kółek. Nie mam tu nawet na myśli permanentnego powiększania stref płatnego parkowania oraz podnoszenia opłat za korzystanie z nich, co absurdalne pojmowanie kwestii bezpieczeństwa. Obserwując efekty inwestycji infrastrukturalnych w mojej miejscowości odnoszę wrażenie, że dążą one ku całkowitemu sparaliżowaniu komunikacji drogowej. Jak bowiem wytłumaczyć sytuację, gdy każda rewitalizacja ulic kończy się zwężaniem jezdni, likwidacją dodatkowych pasów ruchu, bądź montowaniem "leżących policjantów"? W zamian za to powstają chodniki o kilkumetrowej szerokości lub aleje gęsto posadzonych drzew. Jednak szczytem wszystkiego jest sukcesywne zmniejszanie ilości miejsc parkingowych i chora synchronizacja świateł. Tam gdzie śmiało można by zastosować "zieloną falę" motywującą do przepisowej jazdy, trzeba się zatrzymywać przed każdym sygnalizatorem, nawet gdy jest się samemu na drodze!

Wy też macie podobne obserwacje?