Jako, że na stacjach benzynowych odnotowujemy rekordowo wysokie ceny etyliny, a przede mną okres wzmożonej eksploatacji auta, postanowiłem zrewidować strukturę mych wydatków motoryzacyjnych, aby zapobiec nadmiernemu drenażowi portfela.

Wiedząc, iż suma nakładów na utrzymanie Polo już dwukrotnie przewyższyła jego wartość, a niekorzystny trend wciąż lawinowo przybiera na sile, cięcie kosztów musiałem przeprowadzić szybko i skutecznie.

Żeby uniknąć uszczerbku na komforcie oraz bezpieczeństwie jazdy, redukcji obciążeń poszukałem w opłatach ubezpieczeniowych stanowiących mniej więcej 20% dotychczas wydanych pieniędzy.

Stało się tak głównie za sprawą świeżo nadesłanej przez "MTU" propozycji przedłużenia polisy, w której to wysokość składki zwiększyła się o 84 złote, windując cenę rocznej ochrony do 623 zł. Odpłatność ta była na tyle zaporowa, że lokalne multiagencje nie miały żadnego problemu z zaoferowaniem mi atrakcyjniejszego finansowo pakietu OC i NNW u konkurencji.

Będąc już praktycznie zdecydowanym na migrację do "PZU" (najkorzystniejsza propozycja) przypadkowo zajrzałem na strony internetowych ubezpieczycieli, by wśród nich znaleźć niesamowitą ofertę "AXA Direct".

Mając w perspektywie oszczędność rzędu 283 złotych, bezzwłocznie wysłałem do Trójmiasta podpisany skan wypowiedzenia umowy, kończąc tym samym pięcioletnią przygodę z "Moim Towarzystwem Ubezpieczeń".

Później już tylko wystarczyło wypełnić formularz zgłoszeniowy, uiścić zapłatę oraz nawiązać kilka połączeń z infolinią, aby cieszyć się dobrodziejstwem taniości systemu sprzedaży bezpośredniej.