Wszystko do tej pory układało się zgodnie z planem. Felgi pojechały do malowania a ja w tym czasie miałem przejrzec hamulce. Poprosiłem zaprzyjaźnionego mechanika, który grzebie od początku przy aniele. Tak na prawdę on i nikt inny. Mogę więc powiedziec, że jest moim osobistym mechanikiem

Wczoraj przyjechał i zaczął rozbierac zaciski i wszystko zdejmowac. Po krótkiej weryfikacji stwierdził, że tarcze nadają się do przetoczenia a wraz z nimi niezbędne są nowe klocki. Jeszcze nie wiem ile ale parę stów pęknie. Tak naprawdę to okazało się dlaczego komputer pokazywał, że coś się dzieje z hamulacami. Po prostu w jednym z klocków dał o sobie znac czujnik Moja wymiana jak widac zbiegła się idealnie w czasie
Jest także okazja na wymiane płynu hamulcowego, który powinien byc wymieniany co 2 lata a ja aniołem jeżdże już ponad 1,5.

W poniedziałek rano mam już umówionego dobrego tokarza, który za flaszkę przetoczy mi wszystkie 4 tarcze. Nie pomyślcie, że to jakiś paprak. Tak się zwyczajnie płaci się u mojego ojca na warsztacie Co by nie robili to za wszystko chcą zamiast kasy gorzałe.
Po południu natomiast zaczniemy wspólnie ze znajomym mechesem składac wszystko do kupy.
Zapomniałbym wspomniec o malowaniu zacisków na czarno, które muszą byc gotowe na poniedziałkowe popołudnie.

Na końcu pozostanie tylko założyc nowe, czarne, błyszczące fele z zimowymi butkami. Aha, fele już mam ale pokażę dopiero wszystkim efekt końcowy. Syn już widział i skwitował, że są ZAWALISTE!!!