Hej,

Nie sądziłam, że coś napisze odnośnie Corsy. A jednak!

Cała sytuacja miała miejsce w czwartek i trochę w piątek. Ale zacznę od początku.

Czwartek, dzień jak co dzień. Dojechałam do pracy jak zwykle, żadnych ekscesów. Po 8h wsiadłam do auta i nagle wyskakuje komunikat: "sprawdź ciśnienie w oponach".

Szybka decyzja - jadę na stację na Łopuszańską.W drodze na stację auto zaczynało już na mnie "krzyczeć", że niskie ciśnienie we wskazanej oponie. No jak już jest wykrzyknik, to lepiej tego nie ignorować. 😂


Swoje w kolejce do kompresora odczekałam, ale okazało się, że końcówka od tego Orlenowskiego kompresora jest jakaś wybrakowana i nic nie trzymało zaworka od opony. 🙄
W takiej sytuacji mogło ulecieć jeszcze wìęcej powietrza. W tym momencie klnęłam na czym świat stoi 😂.
A z dystansu 18 km przejechałam może 1,5km. 🤔

Ale przypomniałam sobie, że przecież w bagażniku jest sprężarka. Uff. 😂
Sprężarka pokazała 1,9 Bara na prawym przednim kole. Dopompowałam do 2,2 i już auto na mnie nie "krzyczało". Można było jechać dalej do domu. Wjechałam w czwartkowe popołudniowe korki i tylko co jakiś czas obserwowałam poprzez podgląd w Menu, jak ciśnienie powietrza w oponie dalej spada. 🙄

Do domu dojechałam, pod blokiem znowu pompowanie. Po 2h okazało się, że znowu powietrza trochę ubyło.

No i nadszedł piątek. Zdecydowałam, że wsiąde w metro. Godziny sobie mijały, praca dobiegała końca, a ja dostaje info od męża, który wcześniej wyszedł z pracy, że auto na zupełnym kapciu stoi.

Później już tylko dostałam info, że jest u wulkanizatora. Z zewnątrz dziury nie widzieli, później posprawdzali czujniki, a na koniec okazało się, że znaleźli dziurę wewnątrz opony.

Dziurę załatali, cała zabawa kosztowała 50 zł. Póki co..🤔 ,bo nie wiem na ile starcza takie załatanie.

Już wiem, że od nowego tygodnia tam, gdzie wtedy zaparkowałam, to parkować nie będę. 😂

Po powrocie do domu, jeśli chodzi o złe news'y było już tylko gorzej..🤬 bo nieszczęścia chodzą parami.

Koniec.