Dzień dobry,

Podczas, gdy marzec 2020 się skończył minęło dokładnie 4 lata odkąd w posiadaniu mam Yarisa. 🙂

Cztery lata minęły na jezdżeniu i tankowaniu. No dobra, parę lat temu na miesiąc zostawiłam go po drugiej stronie Wisły w zimę na zaciągnietym ręcznym i logiczne, że ruszyć się go nie dało. Przy tejże okazji również wyzionął ducha pasek klinowy, ale telefon do mobilnego mechanika sprawę załatwił. 🤔

Prawdopodobnie już o tym gdzieś wspominałam.

Tak poza tym to bardzo rzadko nim się poruszam, a od pół roku stał pod chmurką, bo numerem 1 stała się Corsa.

W środę po pracy wyjęłam z Yarisa aku i podłączyłam pod prostownik. Parę dni się ładował i ostatecznie po jego zamontowaniu udało się od razu zapalić. Przed odpaleniem dodałam trochę świeżego oleju, a niech ma. 🙂
Do ogarnìęcia na cito zostało otwarcie bagażnika od środka, bo japończycy postanowili zrobić tam plastikowy mechanizm, który pod wpływem nierówności na drodze się zatrzaskuje. 😏 (przy okazji dobijania się do tego mechanizmu może uda mi się cyknąć pare fotek).

Żadnych wycieków nie widziałam pod samochodem, a i żadne zwierzątko nie postanowiło zamieszkać w komorze silnika. 😅

Posprzątałam przy okazji w środku i napompowałam opony. No i nie pozostało nic jak trochę pojeździć. Kierunek - myjnia. Umyłam go, trochę pokręciłam się po okolicy i w zasadzie to tyle.

Nic tylko jeżdzić i tankować. 🙃

W każdym razie: uff, he's alive 😅🍾.