Póki co silnik oleju nie brał, ale pod obciążeniem skrzętnie go wypluwał każdą możliwą szczeliną. Wychodziło nawet koło litra na 4 tys. km
Po powrocie z majówki postanowiłem zmienić olej na mineralny. Wcześniej lałem tani półsyntetyczny Lotos 10W40, teraz wlałem tańszy mineralny 15W40.
Przy okazji wymieniłem również filtr powietrza, który po łotewskich szutrach był trochę zakurzony.

W ostatni weekend zrobiłem trasę z Wrocławia na Słowację, w okolice Żyliny i z powrotem. Łącznie ok. 900 km. Na autostradzie 130-140 licznikowe, czasami trochę szybciej lub trochę wolniej.
W kierunku na Słowację 3 razy stałem na A4 (dwa wypadki, jedno zwężenie), 1,5 godziny stracone...
W drugą stronę poszło płynnie.

Celem były słowackie via ferraty. Pierwszą ćwiczebną zaliczyliśmy przy Hobliku (od strony Żyliny), drugą już zwykłą trasę na szczyt od strony Martina. Sprzęt sprawdzony więc następny wyjazd w Alpy na coś wyższego i ciekawszego.

Z Wrocławia do Jastrzębia miałem rekordowe spalanie 9,63 l, jazda po Słowacji zaowocowała spalaniem 6,87 (trochę po górach jeździłem, a tam zawsze spalanie wychodzi niskie), a powrót 8,57 co jest taką normą przy takich prędkościach.

Olejem trochę chlapnął z korka, ale na tyle niewiele że nie musiałem nic dolewać. Zobaczymy co będzie dalej.

Za tydzień wyjazd na Słowenię, to będzie okazja nakręcić trochę więcej kilometrów