Najwyższy już nadszedł czas na zmianę opon, a przy okazji znów będą cieszyć oko aluski. Już od kilku dni nie było u mnie przymrozków nawet w nocy, nie mówiąc już o śniegu. Nawet jeżeli śnieg by jeszcze spadł (w co nie wierzę), to pewnie od razu by stopniał.
Zimówki, w tym kończącym się sezonie, miałem założone przez 3,5 miesiąca (ale z powodów zdrowotnych - oczywiście moich, nie Tigry - przez prawie 2 miesiące auto nie jeździło). W tym czasie zrobiłem aż... 952 km, z czego po śniegu... 226 km
Czy więc w ogóle zakładanie zimówek miało sens? No miało, bo po pierwsze zaraz po ich założeniu spadło sporo śniegu, i na letnich byłoby ciężko, a po drugie myśleć ze strachem, że w każdej chwili może spaść śnieg, a ja mam letnie opony, to też nie bardzo...
Także opony się spisały, ostatnio również nie na śniegu, ale jako off-roadowe