W czwartek postanowilem troche zadbać o Astra F 1,4 16V z 1997r. To autko nr 2 w naszym garazu. Wymienililem w niej wreszcie opony na letnie, gruntownie zostala posprzatana, umyta z kurzu ktory sie na niej zebral oraz lakier otrzymal swieza warstwe wosku. Troche wstyd ze samochod czekal sobie prawie pol roku na takie zabiegi no ale coz ... wszystkimi na raz jezdzic sie nie da a na poswiecanie kazdemu odrobiny czasu po prostu tego ostatniego brakuje.
Planowalismy wyjazd w dniu dzisijeszym do Krakowa w celu pozalatwiania kilku luznych spraw wiec dlatego postanowilem ze Helmucisko odpocznie troche pod dachem a na wycieczne pojedziemy Astra. Tydzien temu auto jeszcze mialo wymienony wahacz prawy i lacznik stabilizatora wiec przy okazji "odmulania" samochodu chcialem przetestowac zawieszenie.
Trasa przebiegla bez najmeniszych problemow, chodz troche zastany pojazd w drodze do stolicy malopolski nie byl zbyt zwawy (a ja nie chcialem go za bardzo gonic) tak w drodze powrotnej juz bylo czuc ze autko sie rozjezdzilo. Lacznie zrobilem jakies 289km a spalanko wyszlo okolo 6,5 l/100. Calkiem niezle chodz w czasie kiedy uzytkowalem ja codziennie w takie wyjazdy w dluzsza trase potrafila spalic okolo 5,7 l/100km. Rowniez byla bardziej zwawa ... 170km/h nie stanowilo problemu... dzis jednak pozwolilem jej pracowac w jej tepie i nie poganialem auta do wiecej niz 110 i momentami 120km/h... Mysle ze teraz nadszedl czas aby troche czesciej nia pojezdzic ... byc moze tak ze tydzien Passatem tydzien Astra ... jednak auto jak stoi dlugo bardziej cierpi niz samochod eksplowatowany regularnie ...