Żona zaproponowała mi sesję zdjęciową naszej Brery. Oczywiście przyjąłem tę propozycję z wielkim zadowoleniem. Początkowo mieliśmy się wybrać do Kotliny Kłodzkiej na jeden dzień, ale zaproponowałem weekend z noclegiem, i tak też zrobiliśmy.

Wyjechaliśmy w sobotę po południu. O 18:30 byliśmy na miejscu, czyli w przepięknej Rudawie, przy samej granicy z Czechami. Na dzień dobry spałaszowaliśmy przepyszny obiadek z kapitalnym pstrągiem. Początkowo planowaliśmy jeszcze tego samego dnia robić zdjęcia, ale sobotę jednak przeznaczyliśmy na odpoczynek bez aparatu.

W niedzielę rano pojechałem umyć modelkę do sesji, do oddalonej ok. 30 km Kudowy-Zdrój. Przy okazji skorzystałem z tego, że sam byłem w samochodzie, i poszalałem sobie troszkę na zakrętach. Niestety nie za bardzo, bo na drogach było sporo piachu i żwiru - prawdopodobnie był to efekt ulewnych deszczy...

Prawie całą niedzielę spędziliśmy na zdjęciach. Spędziłem w aucie 8 godzin, i przejechałem 281 km. Średnia prędkość - 35 km/h, hehe. Jak na jazdę w trasie wynika tragiczny, ale tak naprawdę charakterystyka tej jazdy była typowo miejska - dużo hamowania, przyspieszania, i zatrzymywania się. Efektem tego jest spalanie powyżej 11 litrów, hehe.
Ale warto było. Oprócz tego, że fajnie spędziliśmy czas, to żona się spisała, i mamy sporo nowych fotek naszej Brery w ruchu, które niebawem trafią do galerii Brerki.

Powrót do Wrocławia odbył się już w ciemnościach, i na krętych drogach Kotliny Kłodzkiej wymagał ode mnie dużej koncentracji. Mimo dobrego oświetlenia drogi przez reflektory Brery, oślepiające światła aut jadących z naprzeciwka, utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak ja jestem stworzony do jazdy w dzień...