Kolejna podróż za nami. Tym razem była to trasa Wrocław - Katowice - Wrocław. W sumie ponad 400 km. Jazda do Katowic była znakomita. Wyjechaliśmy w sobotę rano o 9:15. Wyjazd z Wrocławia to bajka - cały czas się jechało, żadnych korków, nawet można było zauważyć zieloną falę - naprawdę super. Szkoda, że na codzień po Wrocławiu jeździ się zupełnie inaczej. Na samej autostradzie ruch był też niewielki. Przez większość trasy korzystałem z tempomatu, a pedału hamulca prawie w ogóle nie używałem. W efekcie tak przyjaznych warunków na drodze, trasę 198 km pokonaliśmy w 1 godzinę i 50 minut, co dało średnią prędkość 108 km/h. Jeszcze żadnej trasy nigdy nie pokonałem z taką średnią prędkością.
Powrót rozpoczął się od niemiłej niespodzianki związanej z nawigacją. Na samym początku wyjazdu z Katowic zawiesiła się i zostaliśmy kompletnie bez mapy. W związku z tym zamiast wyjeżdżać z Katowic 10 minut, zajęło nam to pół godziny. Nauczka na przyszłość: technika może w najmniej oczekiwanym momencie zawieźć, i warto zawsze mieć ze sobą tradycyjną mapę. Więcej niespodzianek już po drodze nie było, jazda autostradą była znakomita (nawet chyba troszkę szybsza niż wcześniej), ale już wjazd do Wrocławia był taki jak zwykle w niedzielne popołudnia/wieczory, czyli jeden wielki korek...
Mimo upału (32 stopnie), podróżowało nam się bardzo komfortowo. Klimatyzacja idealnie trzymała żądaną temperaturę (okazało się, że 25 stopni to była optymalna temperatura), miejsca dla dwóch osób i całkiem sporej ilości bagażu było wystarczająco, tempomat okazuje się bardzo przydatnym gadżetem, a auto bardzo pewnie się prowadzi również przy sporych prędkościach także na zakrętach - jazda tym autem to sama przyjemność.
Była to nasza druga trasa Brerą autostradą, i wygląda na to, że przy średniej prędkości 130 km/h auto spala około 11,5 l/100 km - z cały czas włączoną klimatyzacją.