...czyli po prostu Warszawa... Niby nic nadzwyczajnego, ale mam do niej sentyment. Gdyby nie otoczenie można by powiedzieć, że żywcem wyjęta z lat 50-tych... Bo to jest ta pierwsza garbata wersja auta. Pamiętam, jak taka właśnie, często parkowała pod domem mojej babci... Mogłem do niej wsiadać. Kiedyś jechałem jako pasażer na tylnej kanapie. Fajnie było się zapadać w tą miękką kanapę. Czuć zapach tego pojazdu - zupełnie inny niż dzisiejsze choinki zapachowe, czy zapach plastiku nowego auta. Słyszeć dźwięk silnika. Dziś może się wydawać to śmieszne,ale w czasach, gdy motoryzacja dopiero stawała się masowa, taka już wówczas przestarzała Warszawa oferowała komfort,jakiego nie zapewniały mały, czy duży fiat... Coś w rodzaju citroena w PRLowskim wydaniu...

Ta Warszawa została sfotografowana w Warszawie... Bardzo ładnie odrestaurowana. Obowiązkowo opony z białymi obwódkami.Takich nie pamiętam nawet z czasów mojego dzieciństwa. Światła tylne - jeszcze te wąziutkie, a nie póżniejsze stosowane też w Syrenie... Egzemplarz na zdjęciu wyglądał tak wiarygodnie, że jechał na numerach rejestracyjnych z lat 50-tych. Ta Warszawa była bardzo podobna do tej, którą można było zobaczyć w filmie "Różyczka".

Może to ten sam egzemplarz?