Dziś spotkałem się z niecodziennym zdarzeniem. Wsiadam rano do samochodu zadowolony że w końcu dzień wolny od pracy i tu problem. Po włożeniu kluczyka komputer twierdzi, że nie ten kluczyk. Myślałem " Może bateria słaba więc biorę drugi i ... to samo. Po kilkunastu próbach odpalił, więc bez chwili zastanowienia jadę do znajomego serwisu w Nasielsku. Podczas jazdy licznik gasł i zapalał się na zmianę. Z sid'em tak samo. Więc załamany wjechałem prosić o pomoc. Po podłączeniu wyskoczyło tyle błędów ile chyba było możliwe. Błędy dotyczyły min. stacyjki i w okół jej czyli sid, sterowanie radia z pozycji kierownicy. Po usunięciu błędów i ponownym odpaleniu to samo. Więc zaczynamy szukać usterki. Po kolei od rozebrania kokpitu w okolicy kierownicy do okolic silnika. Nic nie widać, żadnych odłączonych kabli, przekaźniki sprawne. W takim razie szukamy w okolicach skrzynek bezpieczników. Wewnątrz samochodu wszystko sprawne, bagażnik również. W końcu została wyjęta skrzynka pod maską i tu też nic nie ma. Ale coś na węch wskazuje, że jesteśmy blisko. Tylko to nie zapach spalenizny ani nic związanego z samochodem. Więc po kolei wyjmujemy akumulator, wszystko dookoła i co widzimy? odchody myszy!. A poniżej pocięte wiązki zasilające. Zamówiliśmy nowe wiązki i wyjęliśmy stare. Po obejrzeniu wiązki nie były przegryzione tylko po nadgryzane więc powoli zaczynały się grzać. Zatem jak na razie czekamy do jutra na wiązki gdyż nie ma sensu łatać starych. Jak będzie coś jutro wiadomo napiszę. Uważajcie na małe gryzonie, teraz szukają ciepłych miejsc na przezimowanie, tu akurat wybrały mój samochód.