Dzień zaczął się jak zwykle koło piątej z minutami, łazienka, kuchnia, parkingowe skrobanko bo na zewnątrz -3st.C
Normalnie pierwsze skrobanko w tym roku tak na dobrą sprawę, chyba jakąś płachtę na tą ślicznotę moją muszę kupić, a przynajmniej na szybę przednią, bo nie w smak mi ta poranna robota.
Ach przeżywam jak stonka, a już po wykopkach.
Brum, brum do pracy. Jeszcze szukanie miejsca na parkingu i już na miejscu.
A po wyjściu z pracy, tak po 18, stanąłem jak wryty, osłupiałem, krew mnie zalała i szlag jasny na niebie się pojawił, ale nie trafił całe szczęście.
Samochód w okół obsypany był gruzem z remontowanego budynku obok parkingu i cały pokryty grubą warstwą pyłu. Jakiś pożal się Boże majster, bo inaczej go nazwać nie można, stwierdził zaciągając się i wypuszczając w powietrze kłąb papierosowego dymu, "O, właściciel przyszedł!" i dodał że zastawiłem przejazd, no faktycznie zastawiłem, ale pytam z grzeczności nie żebym wkurwiony był czy jakaś złość mnie opanowała, tylko z czystej grzeczności, a jak, "A gdzie jest jakaś tabliczka, kartka czy w ogóle informacja "nie parkować", "nie zastawiać".
A ten mi na to, że wczoraj ktoś wjechał w znak, szybę rozwalił i urwał znak. I co pytam, to już dzisiaj nie ma obowiązku znaku na sztorc postawić.
Ale ja tu z debilem, bo nie zdzierżę innego słowa gadu gadu, a kątem oka widzę, że SZLAG JASNY z nieba tuż tuż.
Więc aby nie przedłużać zbędnej dyskusji z majstrem na budowie, niech go szlag i czterej pancerni z Rudego 102 razy trafią, z góry upatrzoną drogą przez chodnik (nie zawalony gruzem) oddaliłem się z miejsca zdarzenia pozostawiając tuman kurzu i spalin.
Normalnie palanteria!
Trochę mi to przypomina komedie Barei.

Pozdrawiam wszystkich, którym przydarzyło lub ma zamiar przydarzyć się coś podobnego. Nie traćcie głowy, bo szlag jasny czuwa!!!

I tym optymistycznym akcentem jak za dawnych czasów na spotkaniu zuchów: Czuj, czuj, czuwaj (żeby cię nie zasypali gruzem)!