Swego czasu Marcin zrobił mi niespodziankę, siedzę sobie spokojnie przy kompie oczywiście na stronie aWc a tu słyszę małżonkę – masz gościa. Wychodzę, patrzę i nie wierzę własnym oczom – chudy ale gość, normalnie Marcin. Trzeba mieć pecha, ale wiadomo Marcin - za godzinę musiałem wychodzić do pracy, wykorzystaliśmy ten czas skrzętnie na pogawędki i na jakieś tam picie. Na do widzenia kilka fotek, ale je już widzieliście w Marcinowym blogu. Dzięki za to że wpadłeś.
Parę dni później dostałem opierdziel, że byłem tak blisko gdy robiłem serwis na klimie i nie wpadłem z rewizytą do tego złośliwca, słynnego Marcina.
Wziąłem to sobie do serca i wczoraj postanowiłem nadrobić tą zaległość, zwaliłem Mu się na głowę, zamówiłem kawę, zbajerowałem Marcinową mamę, na koniec wpadłem do ….. i coś Mu tam zostawiłem, a co niech ma. Niestety dostałem czerwony telefon, smycz została pociągnięta, kolczatka się wpiła w szyję i trzeba było wracać. Znowu kilka fotek trzech pojazdów, a co prawdziwy przecież był spot. Dobrze, że to nie aparat analogowy, bo by chyba klisza pękła. Marcin pilnuj się, bo nie znasz dnia ani godziny kiedy znowu zwalę Ci się na chatę. Hejka