Przy okazji świątecznego wyjazdu naszła mnie taka refleksja odnośnie odcinkowych pomiarów prędkości. Jechałem "siódemką" przez 3 odcinki na północ od Warszawy. Co się daje zauważyć: jedzie sobie przykładowy Kowalski samochodem, 90 km/h, jak kodeks ruchu drogowego pozwala. Dojeżdża do punktu początkowego odcinkowego pomiaru i nagle staje się coś bardzo, ale to bardzo dziwnego. Bo okazuje się, że na tym odcinku prędkość przemieszczania się wynosi nie 90, a 80, albo nawet 75 km/h. Nie ma żadnych znaków ograniczenia prędkości, obecności terenu zabudowanego również nie stwierdzono. Skąd zatem te dziwne zachowanie kierowców? Dochodzi do tego, że jadąc 90km/h na odcinkowym pomiarze wyprzedzam ze 2 takich zapobiegliwych maruderów, nie przekraczając dozwolonej prędkości nawet na sekundę.

PS. Tempomat to genialny wynalazek.