Witam
Ostatnio na "topie" jest temat ustawy wprowadzającej obowiązek wymiany opon na zimowe(orientuje się ktoś czy dotyczy to także wymiany zimowych na letnie? będzie można "dojeździć" zimówki w lecie?). Ogólnie jestem zwolennikiem tezy, że skoro nasza kochana władza zachciała zadbać o nasze bezpieczeństwo to na pewno nie za darmo - jakaś ściepa narodowa producentów opon i zakładów wymieniających je musiała się odbyć...Nigdy i w żadnej dziedzinie życia urzędasy nie powinny decydować za nas i traktować nas jak idiotów...No, ale skoro mimo wszystko ciągle ci sami ludzie wygrywają wybory to może i traktują ludzi tak jak na to zasługują...Na szczęście tym razem z wielką ulgą mogę powiedzieć, że mnie ta cała sprawa i ten wydatek nie dotyczy - mieszkam w górach i bez przypomnienia z góry i groźby mandatu zdaję sobie sprawę, że bez dobrych opon w zimie nie dam rady dojechać do najbliższej drogi a jeśli nawet to skończę podróż na drzewie...Ale co mnie najbardziej ciekawi to to sztywne ramy czasowe ich wymiany - z tego co czytam na Onecie przed 1 listopada i 31 marca...można by dojść do wniosku, że ta łapówka dla rządu ma była wystarczająco duża żeby opłacało się posterować klimatem...Kto bierze odpowiedzialność za wypadki spowodowane na suchym asfalcie przy 25 stopniach na miękkich zimówkach?W listopadzie może się to jak najbardziej zdarzyć...A jeśli zimy nie będzie wcale?Po kilkunastu tysiącach kilometrów w letnich warunkach nawet nowe opony będą się słabo nadawać na przyszły sezon...Czy nikt tam nie myśli?Krótko mówiąc "idioci, idioci wszędzie". I nie wiadomo czy bardziej idioci czy kombinatorzy.