Minął prawie rok, odkąd Meriva widziała mechanika. Niestety ostatnio zaczęła domagać się uwagi i znaczyć teren olejem. Winna okazała się, zgodnie z przewidywaniami, pęknięta uszczelka pod miską olejową.
Niestety w czasie, kiedy opel stał w warsztacie, czekał mnie wyjazd służbowy. Zmuszony byłem pożyczyć od rodziny wiekowego, ale zadbanego Escorta. Nie przepadam za tym samochodem, ale dowiózł mnie na miejsce i przywiózł z powrotem, więc swoją rolę spełnia. Tego samego dnia miałem odebrać Opla, więc będąc już niemal pod domem postanowiłem podjechać do osiedlowego sklepu i skorzystać z bankomatu. Wjeżdżając na parking zauważyłem, że z miejsca parkingowego wyjeżdża tyłem... Smart. Odruchowo zahamowałem, zdążyłem jeszcze pomyśleć, że we mnie uderzy, a potem zobaczyłem fontannę wylatujących w powietrze kawałków plastiku...
Kierująca Smartem starsza pani najpierw miała pretensje i próbowała mi wmówić, że za blisko podjechałem a przecież widziałem, że ona cofa. Potem spuściła nieco z tonu i tłumaczyła, że - UWAGA - "jak wsiadała do samochodu, to nikogo za nią nie było" :D Myślałem, że się z nią nie dogadam i chciałem dzwonić po policję, ale skonsultowała się z zięciem, który uświadomił jej, że to ona jest winna stłuczki, a mnie przepraszał za teściową. Najgorsze było jednak poinformowanie właściciela Escorta o stłuczce... Na szczęście nie miał pretensji