Jak zapowiadałem wczoraj udałem się "hindusem" na doroczny Rajd Andrzejkowy koła Nissan przy Automobilklubie Wielkopolskim. Zbiórka i start odbyły się z przed siedziby dealera Nissana w Przeźmierowie pod Poznaniem. Po zgłoszeniu i opłaceniu wpisowego("aż" 30zł), oraz odprawie rajdowej ruszyliśmy, a właściwie ruszyłem, bo bez bez pilota na trasę rajdu. Trasa wiodła najpierw na Tor Poznań, gdzie mieliśmy odbyć próbę sportową (SZ). Była ona dobrze zakręcona i po pierwszym nawrocie przy mokrej nawierzchni asfaltowej wpadło mi na myśl żeby następne nawrotki i kółka wspomóc ręcznym hamulcem. To był ostrzał w dziesiątkę, bo hindus wykręcił drugi czas dnia pozostawiając za sobą kilkunastu przedstawicieli znanych marek samochodów. Po dobrze spełnionym obowiązku ruszyliśmy na dalszą trasę do mety. Jeździliśmy po jakiś wioskach. Nazw nie pamiętam, bo za szybko migały tablice miejscowośći. Były po drodze też odcinki szutrowe, na których przy szybkościach ok. 100km/h miałem wielką frajdę z jazdy, tym bardziej, że parę razy trochę przesadziłem z szybkością i musiałem się ostro ratować przed wypadnięciem z drogi. Szczęśliwie dojechałem do mety w całości. Na mecie konkurencja zobaczyła mnie jak pijany robię slalom (na piechotę) w alkogoglach. Na mecie slalomu jednak już byłem nz szczęście trzeźwy. Teraz przyszedł czas na atrakcje zabawy andrzejkowej. Muszę powiedzieć, że sponsor (dealer Nissana) spisał się znakomicie, bo zafundował nam niebywałe atrakcje, którymi między innymi były: występ poznańskiego Kabaretu z Woźnej, sztukmistrza robiącego czary mary, oraz niesamowitego zespołu muzycznego muzycznego, który przygrywał nam do tańca grając najnowsze nawet przeboje. Miejsce w rajdzie, niestety bez pilota nie mogło być na szczycie tabeli wyników, ale i tak znalazłem się na podium. Na imprezie było trzech Andrzejów (dealer Nissana, prezes koła Nissan i moja skromna osoba). W takim doborowym towarzystwie znalazłem się na podium, gdzie po dośpiewaniu 100 lat dostaliśmy wspaniałe prezenty. Mi trafił się piękny album z najpiękniejszymi zakątkami świata. Stoły uginały się od wspaniałych potraw, mrożonej wódeczki, koniaków, whiski,win białych i czerwonych (wszak to nasze barwy narodowe). Jednak czas było wracać, choć niechętnie w domowe pielesze, więc po godzinie 20-tej zasiadłem do hindusa, włączyłem nawigację na najkrótszą trasę (o dziwo nie było mgły), a ta mi zrobiła następną atrakcję. Po prostu poprowadziła mnie w pewnym miejscu 10km przez las kocimi łbami z nalotem błota drogą o szerokości nie wiele większej niż hindus. Już dawno, a chyba nigdy nie jechałem walcząc z uślizgami przodu,oraz tyłu auta żeby utrzymać się na drodze. Jadąc ok. 50km/h na normalną drogę wyjechałem lekko spocony 5km przed Obornikami. Teraz już była przedemną dobra droga, więc w niecałe 2 godziny zameldowałem się w domu.
Podsumowując ten wyjazd jestem pewien na 200%, że będę na tą imprezę jeździł co rok. Dodatkowo hindus zafundował mi rekordowo niskie spalanie w warunkach rajdowych, które wyniosło 7,82l/100km. Oby tak dalej.
Teraz następny wyjazd już 5-9.12.2012r. na zlot rajdowców pod nazwą "Szkolenie" pod czeską granicę, gdzie będę się delektował pepiczkowym złocistym przy muzyce, którą dla nas przygotowałem. To by było na tyle. Poniżej trochę fotek z imprezy (z trasy nie ma, gdyż i tak miałem za mało rąk żeby ją pokonać)

NO "FUKI" - NO PROBLEM