Ubezpieczenia w Anglii rządzą się własnymi prawami i własną logiką. Wielkość składki bardziej zależy, na przykład, od miejsca zamieszkania niż pojemności silnika chociażby. Mnogość czynników, które ubezpieczalnie raczą brać pod uwagę jest naprawdę spora i nawet, gdy mamy już certyfikat a płatności schodzą z konta co miesiąc to i tak nie można do końca być pewnym, czy nasze ubezpieczenie jest ważne i czy w razie czego ubezpieczyciel się na nas nie wypnie.

Mnie wczoraj coś tknęło i postanowiłem zadzwonić do swojej ubezpieczalni czy wpływ na moją polisę nie mają przypadkiem przyciemniane szyby i chromowane rury po bokach samochodu, które kilka dni temu kupiłem zamontowane już do mojej Hondy - widać, że poprzedni właściciel chcciał trochę ją podrasować.

I co? I to, że szyby, nie trzeba zgłaszać. Ale za ruru skasowali mi ubezpieczenie!!! Bo oni takich samochodów nie ubezpieczają. Bądź tu panie mądry. Do tego jeszcze muszę zapłacić za skasowanie ubezpieczenia, bo to nie ich wina, i jak chcę to mogę rury zdemontować a oni z chęcią nadal będą mnie ubezpieczać.

Teraz muszę szukać nowej ubezpieczalni, wpłacać depozyt, wysyłać listy z zniżkami... itp, itd. Oczywiście przez skasowanie ubezpieczenia nie zalicza mi się kolejny rok zniżek (byłem z nimi 7 miesięcy).

Przygody kiedyś już podobne miałem. Jedna ubezpieczalnia nie chciała mi ubezpieczyć X-Trail'a - też na zasadzie: "my takich aut nie ubezpieczamy". W innej z kolei odmówili ubezpieczenia auta wziętego na raty (w prywatny leasing) - paranoja jakaś bo podejrzewam, że ogromna liczba takich aut jeździ po Wyspach. Do tego, gdy wtedy dzwoniłem do ubezpieczalni to pani po drugiel stronie słuchawki odmówiła ubezpieczenia, przekierowała mnie do swojego przełożonego, który stwierdził, że jak najbardziej mogą mnie ubezpieczyć, a potem ona znowu powiedziała, że jednak "nie".

Cóż, trudno, ich strata, ja mogę płacić komuś innemu.