W dniu wczorajszym wyjechałem sobie w miasto stołeczne Warszawę w celu odbioru z pracy mojej drugiej połówki. Zaparkowałem i siedząc w środku, czekam, a tu z bloku obok wychodzi sobie jakaś PANI i idzie do samochodu, zaparkowanego nieopodal (na 1 zdjęciu to ten czarny po prawej) wsiada i zaczyna cofać z wyraźnym zamiarem wyjechania... po czym ni z tego ni z owego wjeżdża w bok mojego auta! Na co ja wypadam (zapewne z żądzą mordu w oczach) i rozpoczyna się tej treści mniej więcej rozmowa:
Ja: Czy pani widzi co pani robi?
P: Widzę, przecież nic się nie stało.
Ja: Jak to nic się nie stało, wjechała pani w bok mojego auta!
P: Przepraszam nie widziałam.
Ja: To niech kupi pani sobie mocniejsze okulary! Czy naprawdę nie może pani uważać na to co pani robi?!
P: Nie, bo zepsuła mi się kamera cofania i jadę do warsztatu do naprawy
Ja: A jak pani nie miała kamery to co?
P: To wtedy uważałam...

Celowo pomijam warstwę epitetową mojej wypowiedzi, bo to nie nadaje się do powtórzenia. Nie wiem jakim cudem, ale faktycznie nic się nie stało - nawet drobnych rys nie ma, pewnie dlatego że mistrzyni kierownicy jechała powoli...

Jedyny komentarz jaki przychodzi mi do głowy to ten:
www. youtube.com/watch?v=-YA3IMwC3Ko

:/:/:/ i powiedzcie, jak tu nie zwariować???

Dla uspokojenia nerwów - zdjęcie sprzed świąt, z dość nietypowym pasażerem na przednim siedzeniu