Ostatnie tankowanie 3 miesiące temu nie świadczy o tym że yugo przeszło na ciemną stronę mocy, ale że rozpoczął się od długiego czasu odkładany mały remont. Trochę się w czasie przeciągnął, bo jakoś ciężko znaleźć i czas i części zamienne.

Wymieniłem część przewodów układu chłodzenia, szczególnie te od gazu. Te grube, których z żadnego innego auta dopasować się nie da, owinąłem tzw. taśmą naprawczą (odporną na czynniki chemiczne, temp pracy -35 do 120 stopni i wzmacniana siatką).

Do przeszczepu poszła również nagrzewnica, bo za bardzo parowały mi szyby. Mam nadzieję że używka okaże się lepsza. Przy okazji nawet największemu wrogowi nie życzę wymiany nagrzewnicy we własnym zakresie. Co się się napociłem i nakrwawiłem to moje. Dostęp bardzo ciężki, ale na szczęście udało się poskładać.

Wymieniłem również linkę gazu, wcześniej miałem dorobioną z kosiarki, bo nie mogłem wyciągnąć starej. Teraz z uwagi na to że rozebrałem prawie cały osprzęt silnika, było trochę więcej miejsca i udało się dokonać wymiany.

Zbiornik wyrównawczy płynu chłodzącego został pospawany/poklejony przez fachowca. Tak więc jedna z awarii po Ukrainie załatwiona.

Pozamiatałem również cmentarzysko z chłodnicy, było sporo owadów (i sporo pozostało głębiej).

Silnik i cała komora silniki przemyta z największego brudu olejopodobnego ze szczególnym uwzględnieniem rozrusznika który w zimie się coś wieszał.

Dzisiaj odbyło się pierwsze odpalenie po długiej przerwie i... zapalił od strzała Na gazie również chodzi.
Ale zostało jeszcze trochę pracy do wykonania. Urwał się kabelek od czujnika płynu z chłodnicy (trzeba polutować), chcę wymienić przewody z odmy na nowe, nasmarować linkę z ręcznego (bo coś się jej zblokowało podczas postoju). Na zimę będzie czym śmigać.


Tak BTW, remont z okazji 100 tys. km z Yugo, bo już tyle nim przejechałem i mu się należy odrobina uwagi