Od ostatniego wpisu minęło raptem 400km i dzisiaj rano spotkała mnie bardzo przykra sytuacja.

Jadąc do pracy przed samym rondem wjazdowym na obwodnicę trójmista wybiegła sarna (że też po lasach nie mogą sobie biegać). Niestaty hamowanie nie wiele dało, dlatego zdecyodwałem się na manewr ominięcia (droga była pusta), który ku memu szęściu zakończył się sukcesem (inaczej przyjął bym ją centralnie na środek). Niestety pech chciał, że jak to zwykle bywa za nią biegła druga, której nie widziałem będąc skupionym na uniknięciu zderzenia z pierwszą (co się udało j.w). Sarenka dostała strzała jak widać i odrzuciło ją na lewy pas.

Zatrzymałem się by ocenić straty. Zwierzę chyba wstało, bo później go już nie widziałem. Bilans: roztrzaskany zderzak, uszkodzony lewy błotnik, maska, grill, pęknięty i wyłamany reflektor.

Dobrze, że przedłużyłem AC na ten rok jeszcze, bo po skończeniu przez foczkę 10 lat chciałem zrezygnować, ale pomyślałem, że licho nie śpi. Muszę tylko się zastanowić co zrobić: warsztat czy wziąć gotówkę?

UPDATE 1:
Okazało się, że już nie muszę się zastanawiać nad sposobem rozliczenia szkody, bo moja polisa AC objemuje tylko i wyłącznie wariant kosztorysowy. Zgłoszenie wysłane.

UPDATE 2: Wczoraj jak wracałem do domu na obwodnicy podmuch wiatru zerwał wyłamany element i teraz jeżdzę z mega dziruą:/ Musiałem też zdjąć dolną łyżwę, bo całość przestała się trzyamć kupy i haczyła o ziemię.