Spotkała mnie przykra niespodzianka. W niedzielę, dzień przed Wszystkich Świętych, wybrałem się na myjnie, aby auto wyglądało przyzwoicie na parkingach pod cmentarzami. Wjazd na myjnię, mycie i wyjazd... Właśnie wyjazd się nie udał... Wszystko zgasło - brak prądu. Pierwsze podejrzenie, że woda zalała komputer, ale po późniejszych oględzinach okazało się, że to tylko padł akumulator. Akumulator dokonał swego żywota po sześciu latach używania i przejechaniu 105610km. Całkiem niezły wynik!
Od 2 miesięcy samochód eksploatowany był na krótkich trasach, 2-3km bez możliwości podładowania akumulatora na trasie. Rok temu bateria zaliczyła już jeden zgon, ale po reanimacji funkcjonowała bez zarzutu.
Tylko dlaczego stało się to w niedzielę przed kolejnym wolnym, niehandlowym dniem? Kupno akumulatora w taki dzień graniczy z cudem! Cóż trzeba poczekać do wtorku... Na szczęście są jeszcze środki komunikacji miejskiej! Będzie frajda dla mojego synka!
Battery is dead - taki komunikat powinien się pokazać na wyświetlaczu. Pokazałby się może podobny gdyby starczyło prądu...