Witam wszystkich!

Przy okazji wycieczki na narty do Włoch, udało mi się wpaść do Ingolstadt. Trasę podzieliłem sobie na dwa dni - i jak później się okazało to był strzał w 10-kę!

Po pierwsze: przez straszliwe śnieżyce na południu Niemiec. Warunki były takie, że na autostradzie obawiałem się przekroczyć 70 km/h, często ruch opóźniały jadące całą szerokością autostrady pługi śnieżne.

Była to też kwestia opon zimowych... Które dostałem w komplecie od poprzedniego właściciela: rok produkcji 2004 (a więc rocznik auta). Wyglądają dobrze, niemniej mieszanka na pewno straciła sporo ze swoich właściwości. Oprócz tego szerokość opon to 205 mm - do auta z 250 KM zdecydowanie nie wystarcza, co w pełni okazywały mi włoskie serpentyny. Kilka razy niebezpiecznie przód wyjechał mi prosto na barierki... Brrr... Niemniej opon zmieniać nie zamierzam - nigdy nie byłem zbytnio przywiązany do jednego modelu, więc zapewne i to Audi nie zabawi u mnie zbyt długo. A już i tak w tym roku na lato zainwestowałem w Pirelli P Zero

Z drugiej strony jednak w końcu zrozumiałem dlaczego napęd na 4 jest fajny Mimo, że to tylko Haldex to na zaśnieżonych zakrętach czasem pozwolić można sobie na długie, w pełni kontrolowane uślizgi obu osi.

Po drugie: Podczas postoju zwiedziłem Muzeum Audi. Powiem tak: zdecydowanie warto tam pojechać! Samo Ingolstadt to jedno wielkie miasto samochodowe. Pół miasta to fabryki, magazyny, parkingi, salony...

A samo muzeum to wisienka na torcie. Ogromna metalowa winda prezentująca co ciekawsze modele... Oprócz tego 3 piętra od samochodów z początku XX-tego wieku do obecnych. Niektóre z nowszych aut z niemal zerowym przebiegiem (np zółte RS ze zdjęć). Nie będę zdradzał za wiele - zdjęć jest tylko kilka, ale powinny zachęcić do wycieczki..

Aha! Cena wejścia to 2 euro