Dnia 28 sierpnia 2011 roku wyruszyliśmy w składzie; ja, mój Tata i jego znajomy (mechanikiem) do Niemiec po samochód ( audi a3, rocznik 2003, 180k km na liczniku, pierwszy właściciel, 5200€. Wyjazd alfą o godzinie 22 z minutami.
Około 2 nad ranem przekroczyliśmy granice niemiecką w Olszynie. Teraz zaczyna się zabawa, pusta droga i wiadomo BEZ OGRANICZEŃ . Ledwo minęliśmy Cottbus a już Berlin. O 5;20 postój w okolicach Hannoveru, gdzie niestety musiałem oddać fotel kierowcy tacie ( on nie lubi jeździć w nocy i stwierdził że jestem `zmęczony`… ) przecież jazda autem o mocy 200km to czysta frajda. Do celu ( Papendurga ) zostały kilometry, zjazd z autostrady i 8;34 jesteśmy pod domem Niemca z którym byłem umówiony. Wychodzi i mówi ` spóźniliście się! ( o 14 minut….) Niestety auto zostało już sprzedane.` Przyjechał kupiec i go kupił, a jeszcze o 21 gadałem z gościem i że autko będzie na mnie czekało… Od razu przyszła mi myśl że chciał żebyśmy się z tym drugim kupcem targowali… Zbluzgałem go i, i odjechaliśmy. Zatrzymałem się na najbliższym parkingu, ochłonęliśmy 30 minut. No i co teraz robić!? Pojechaliśmy do 2 komisów ale nic ciekawego. O 15 w drogę powrotną. Dojechaliśmy niestety z pustymi rękami do Krakowa około 1;20. Alfa sprawowała się dobrze przy takiej jeździe paliła 9,2/100 do 10/100, ale przy jeździe 140/160 to wiadomo.
Nadal jestem bez samochodu.