Prosilem Was kilkadziesiąt minut temu o opinię co zrobilibyście w opisanej niżej sytuacji.

Trasa S7 między Radomiem a Grójcem. Poniedziałek Wielkanocny, środek dnia. Warunki drogowe - znośne. Ruch na drodze średni.

Jadąc ok. 110km/h zostałem wyprzedzony przez rejsowego busa (biały Mercedes) jadącego z Rzeszowa do Warszawy. Bus po wyprzedzeniu mnie zjechał niepewnie na prawy pas. Zaczął się ode mnie oddalać, ale ciągle obserwowałem go, bo zachowywał się dziwnie. Co pewien czas zjeżdżał na prawa strone przekraczając linię krawędziową, a po chwili robił to po drugiej stronie pasa. Gdy wyprzedził kolejny samochód nie zjechał na prwy pas tylko okrakiem jechał po linii środkowej uniemożliwiając, przez kilkanaście sekund, wyprzedzenie przez szybsze samochody.

Dałem Wam do wyboru 3 opcje:
A) zadzwonić na policję
B) wyprzedzić, zajechać drogę i probować zatrzymać
C) nic.

Żaden z Was, i słusznie wg mnie, nie wybrał opcji B.
Chyba większośc skłaniała się do opcji A, ale nie za bardzo wierząc w skuteczność tej akcji.

A teraz co się wydarzyło w poniedziałek.

Ja wybrałem telefon na 112. Poinformowałem, że jesteśmy 7km przed Grójcem, opisałem zachowanie samochodu jak wyżej, podałem nr rejestracyjny i spokojnie jechałem za busem. Ponieważ jechałem zgodnie z przepisami, 70km/h tuż za Grójcem i światła, straciłem busa z oczu.
Po ok 10km w stronę Warszawy zobaczyłem na poboczu migającego vana policji, a przed nim wspomnianego busa.
BRAWA DLA POLICJI!
Wydaje mi się, że znalezienie tego samochodu na drodze nie bylo takie łatwe.

Nie wiem, czy ten kierowca był pijany, czy tylko zmęczony, a może miał problemy z samochodem. Wg mnie lepiej było to sprawdzić niż pozwolić by pasażerom busa lub podróżującym po S7 coś się stało.