Słyszałem wiele historii o gryzoniach szukających schronienia w ciepłych i przytulnych komorach silnika. Jeden ze znajomych, przekręcając kluczyk, nawet przerobił jednego z nich na pasztet. Ciepłe schronienie jest przecież lepsze od mokrej nory i z pewnością usypia czujność zwierzaka.

Co prawda nie unicestwiłem żadnego istnienia, ale odkryłem dziś kryjówkę-spiżarnię jakiegoś niemieckiego nagetier-a. Braki w powierzchni maty wygłuszającej maskę sugerowały wielki wybuch lub właśnie zwierzęcą noclegownię. Prócz ubytków w estetyce, z dziurawej maty do wnętrza komory silnika stale sypały się kruszące się szczątki wygłuszenia. Nadszedł czas usunięcia, jak się okazało zbędnego, elementu wyposażenia. Po 10 latach eksploatacji fabryczne wygłuszenie nie spełnia raczej swojej roli, więc nie było mi żal. Po odzyskaniu wszystkich spinek, szmata powędrowała na śmietnik. Zanim jednak poskładałem matę, to co zobaczyłem sprawiło, że sam złożyłem się ze śmiechu. Wiele razy docierałem do domu z objawami trawienia błony śluzowej żołądka, ale nie spodziewałem się, że w czarnej godzinie może uratować mnie prowiant spod maski Spójrzcie sami, zawsze ciepłe, zawsze smaczne Grzanki pierwsza klasa

Po zdemontowaniu osłony nie zauważyłem pogorszenia komfortu akustycznego, ale dla zachowania seryjnej konfiguracji, już poluję na nową (używaną) osłonę w nienagannym stanie. I tak oto krok po kroku doprowadzam auto do stanu "niepogorszonego"

7.05.2014 - udało się. Zdobyłem drugą matę w stanie o niebo lepszym niż poprzednia. Koszt zabawy: 65 zł