Jadąc ostatnio do roboty jakiś gostek z komórą w łapie zajechał mi drogę chcąc się wcisnąć na prawy pas dla skręcających na most Grota-Roweckiego. Żeby nie doszło do kolizji depnąłem ostro po hamulcach. Wyhamowałem na mokrej nawierzchni, gościa obtrąbiłem i pojechałem dalej. Dojeżdżając do świateł przy Auchanie nie spodziewanie pedał hamulca wpadł mi do samej podłogi. Wiedząc że z tyłu i tak nie było hamulców i ręcznego zacząłem pompować pedałem jednocześnie hamując biegami do 1. Po zjechaniu na pobocze zauważyłem wyciek przy tylnym prawym kole. Że do domu miałem nie daleko powoli jakoś dojechałem już z palącą się kontrolką od hamulców( w zbiorniczku było już min płynu). Całe szczęście pod maską na grodzi jest rozgałęźnik hamulcowy z którego wychodzą przewody na tylne koła. Odkręciłem uszkodzony przewód i wkręciłem śrubkę zaślepiającą. Pojechałem do kumpla mieszkającego w rembertowie posiadającego kanał i zacząłem odbudowę układu hamulcowego. Zakupiłem 10m przewodu miedzianego, końcówki hamulcowe i przewody elastyczne. Zestaw montażowy szczęk i maszynkę do zarabiania przewodów hamulcowych firmy JATO. 2 cylinderki, nowe szczęki i bębny. Cała operacja reanimacji hamulców zajęła nam 2 dni. Po zalaniu układu nowym płynem hamulcowym firmy TEXTAR i odpowietrzeniu pierwszy raz od kupna auta miałem z tyłu hamulce. Do ręcznego nie musiałem dokupywać żadnych części tylko poczyścić końcówki linek i trochę je przesmarować. Koszty w jakich się zamknąłem to ok 550zł. Frajda z samodzielnego montażu bezcenna.