Połówka 1.4 bez gaziury. Furmanka ta była w rzadkiej wersji Wolfsburg Edition, posiadała piękny nie oryginalny lakier z brokatem w kolorze zielony metalic. Polóweczka posiadała dodatkowo lotkę oraz progi w kolorze nadwozia, wygar Remusa, tylne lampy HELLA green. Do tego przyciema tylnych szybek i oczywiście volkswagenowskie ameliniowe "słoneczka" R15. Ale, ale... Gdyby nie kilka wad i usterek prawopodobnie wciąż zapychałbym tym zielonym wilczkiem gdyby nie to że podwozie zaczęło sie porzadnie sypać zaraz po zimie, wtedy to ujrzałem na tych pieknych progach dziury wielkości pięści :/ zirytowało mnie to bałdzo :( wtedy to zaczęłem z impetem szukać, szukać, szukać...no i było gorzej niz to sobie mogłem wyobrazać. Okazało sie że owe autko nowy lakier miało położony nie bez przyczyny, ktoś najwidoczniej szarpnął sie wyprostować jakiś ciasny zakręt i jak to zwykle bywa z takimi misjami okazało się że jest to mission impossible. Co było dalej? Koziołkowanie na pewno, ale co gorsza blcaharz postawił ten samochod na koła zaraz po pozszywaniu ćwiartek i wymianie dachu, najgorsze w tym wszystkim było to że najprawdopodobniej te zwłoki które powinny trafić na złomowisko, trafiły do miejscowego znachora-cudotwórcy który efektownie działał w kierunku wskrzeszenia wozu aby ten powrócił na drogi publiczne i siał z każdym przejechanym kilometrem wuchte niebezpieczeństwa na drodze niczego nie świadomym użytkownikom szos. Podsumowując, Z każdej strony szpachla, rdza i w dodatku okazało się że oryginalny silnik Wolfsburg Ed. już dawno się rozstali a zastąpił go dużo słabszy rówieśnik. Po tym wszystkim co zobaczyłem a wcześniej nie widziałem, dałem sobie spokój - Po prostu ją sprzedałem, nawet za nia tęsknić nie myślałem. W13PP4