Jak auto trafiło do mnie?

Odpoczywając nad morzem w wolnych chwilach przeglądałem tablicę w poszukiwaniu 'czegoś ciekawego' - moją uwagę od razu przykuł właśnie ten Golf. Niemniej byłem pewien, że za taką cenę (1800 zł do negocjacji) ktoś go kupi zanim wrócę. Auto nie paliło i było uderzone - ale wyglądało uczciwie.

Po powrocie zapomniałem o całym temacie - był zlot FI i nieudany wyjazd do Włoch (o tym we wpisie do Maserati, który będzie jutro). Niemniej siedząc w piątek już w domu stwierdziłem że ogłoszenie ciągle wisi. Telefon do właściciela wykonałem błyskawicznie, o 20 byłem już u niego pod domem. Spodziewałem się złomu, którego nie kupię - jednak moje zdziwienie było wielkie, gdy auto na pierwszy rzut oka (przy księżycu) wydawało się niezłe blacharsko i w miarę kompletne. Uszkodzony okazał się zaledwie pas przedni... Na dodatek nigdy nie było robione blacharsko czy nawet malowane!

Właściciel twierdził, że silnik, skrzynia są w dobrym stanie chociaż auto nie pali - i możemy dopisać stosowny punkt w umowie, że inaczej oddaje mi gotówkę. Poza tym trochę ponegocjowaliśmy cenę..

Postanowiłem zaryzykować i w poniedziałek zameldowałem się u niego żółtym Renault Masterem pozostałym jeszcze z podróży do Italii :)

O tym co działo się w weekend będzie w dziennikach - zapraszam jeśli ktoś jest zainteresowany tematem. Ten pojazd mam zamiar robić samemu w całości - jeśli tylko pozwolą mi na to narzędzia i czas.