Zakup Francuza był nieplanowany. Wyszedł dosyć spontanicznie. Mimo naszpikowania elektroniką, która czasem daje "w skórę" - nie żałuję.
No to po kolei:
1. Silnik - od niego wypada zacząć. W mojej opinii nie jest super-elastyczny, ale przecież w tym samochodzie nie o to chodzi. W żadnym teście nie wykaże rewelacyjnego przyspieszenia. W mieście radzi sobie dosyć sprawnie i wcale nie widać, żeby wóz był "ociężały" ;) Aczkolwiek zdarza się na światłach zostawiać innych z tyłu ;)
2. Zawieszenie - typowo francuskie. Czy potrzeba tu coś dodawać? Może wymiana amorów nie będzie odczuwalna dla portfela, gdy jakość naszych dróg się poprawi......taki żart.
3. Elektronika - już mnie zdążyła zdenerwować. Jeśli ktoś rozważa zakup tego samochodu, to stanowczo odradzam wybór wersji z elektrycznym hamulcem ręcznym. Niestety padł mi niedawno. Nie ma zamienników. Nowa część w ASO kosztuje 2000 zł. Kupiłam używkę za 550. Na razie działa...odpukać. W najbliższym czasie planuję przeprogramować dziada, żeby nie załączał się automatycznie po wyłączeniu silnika.
4. Wnętrze - bardzo funkcjonalne. Z kobiecego punktu widzenia - schowków tyle, że "trupa byś schował". ;p Tylna kanapa - trudno nazwać to kanapą, każde siedzenie jest oddzielne i składa się osobno. Bagażnik potężny, a po złożeniu tylnych siedzeń robi się jeszcze potężniejszy. Z powodzeniem zmieści się tam pokaźny zestaw perkusyjny. No i może jakiś piecyk jeszcze wejdzie - niedługo przetestuję.
Opis uzupełnię, jak będę mieć więcej spostrzeżeń. :)