Hyundai Lantra - zielony. Miałem okazję nim przejechać ok. 20tyś km w rok i jeden miesiąc. Większość przejechana na instalacji gazowej. Jako pierwsze auto wspominam je bardzo dobrze, lecz nie obyło się od przygód.
Jednego poranka, kiedy zamierzałem jechać do wulkanizatora, zastałem samochód z "kapciem". Z powodu nagannego stanu progów, nie mogłem unieść go na lewarku. Z racji mrozów w nocy, wszystkie (4szt.!!) kompresorów na pobliskich stacjach zamarzły. To był ciężki dzień.
Innego razu odkryłem, że coś jest nie tak z komputerem lpg lub pompą paliwa. Podczas dodatnich temperatur i wysokiej wilgotności, odpalenie silnika było uzależnione od spełnienia dwóch kryteriów: dociśnięcia jednego z kabelków przy komputerze oraz położenia samochodu maksymalnie w poziomie lub stojącego przodem "pod górkę".
Generalnie dużo było przygód z tym związanych. Były też inne problemy typu zyżyte hamulce do takiego stopnia, że hamowało się metalem o metal, a tłoczki które powinny być wypolerowane posiadały rdzę na miejscu pracy reparaturek lub też zbita szyba - z jednego z łódzkich, uschniętych drzew.
Jednym słowem - chcesz mieć auto z charakterem (być może kapryśnym, ale bardzo uroczym) - kup sobie LANTRĘ.