Po przesiadce się z 126p, czułem się jak w Mercedesie. Teraz miałem elektryczne szyby i bylem "GOŚĆ" :). Radość zakupu nie trwała zbyt długo, bo po drugim myciu i pastowaniu zacząłem podejrzewać autko, że coś jest nie tak (tylna klapa różniła się odcieniem od reszty auta). W książce serwisowej był zapis "sprawdzenie lakieru", ale przy zakupie nic złego nie widziałem, a sprzedający pokazał jakieś nieznaczące odpryski na lakierze. Po głębszym przeanalizowaniu książki serwisowej zauważyłem brak jednej strony. Wybrałem się do salonu gdzie były dokonane oględziny (Katowice, były Polmozbyt) i tam się wszystko wyjaśniło. Samochód prawdopodobnie w fabryce w Tychach (tak mi powiedziano), był malowany drugi raz (bez tylnej klapy). Przyczyna niby taka sobie - oficjalnie w dokumentacji było: na lakierze widnieją "wyblakłe placki" pozostałości po ptasich odchodach, tak mi tłumaczono. Sprawa tak naprawdę wyszła przez przypadek, zawsze podejrzewałem, że mam malowaną klapę, a ona była w oryginale :). Ogólnie samochód "Bity" nie był, ale był malowany, a mi to przeszkadzało. Ojciec po 6 miesiącach od uzyskanej informacji miał przygodę drogową swoim CC. Sprzedał rozbitka i niechętnie odkupił moje SC a ja kupiłem CLIO :). Po trzech miesiącach może pięciu tata zgarną nim sarnę. Dobrze, że wszystko skończyło się szczęśliwie, samochód chętnie odkupił ten sam blacharz co CC, a ojciec kupił kolejnego granatowe SC, którym cieszył się aż dwa tygodnie (czołowe z pijanym w VW POLO). Tu było już gorzej, ale też skończyło się szczęśliwie, a Tata kupił CLIO - stwierdził, że SC są "PECHOWE" - Pozdrawiam