Auto ojca którym jeździłem po bocznych uliczkach ucząc się jeździć. Wozidło kupione za 1zł (dosłownie). Kolor zielony. Korozja sprawiła, że o podniesieniu pojazdu nie było mowy. Odpadające elementy były na bieżąco przykręcane wkrętami. Brak klamki od strony kierowcy, złamane oparcie w rozsypującym się fotelu, złamana dźwignia wycieraczek. O radiu nie było mowy. O opuszczeniu szyby w drzwiach pasażera też, nie wspominając o braku przydatnej w tym celu korbki. Pojazd można było otworzyć właściwie wszystkim. Zakończył żywot w przydrożnym rowie.