Jak urosnę będę TIRem.

Kto ma IVECO niech nie wyjeżdża zbyt daleko.

Było to auto - przygoda. Zawsze jak wyjechałeś w trasę mogłeś liczyć na niezwykłą krajoznawczą przygodę w czasie gdy auto stało w warsztacie.

Użytkując IVECO, zwiedziłem kawał naszego pięknego kraju i jeszcze mi za to płacono.

Co mogę jeszcze powiedzieć, moc to on miał, nieraz grzebał bliźniakiem spod świateł i nie jeden łepek wyciskał ostatnie poty ze swojego BMW żeby się zrównać.
Oczywiście to wszystko do momentu kiedy tylni most nie pierdyknął. Na szczęście części do niego na szrocie Ci dostatek.

Edmund to była poczciwa maszyna, pakowny jak bus, szybki jak strzała, kopcił jak parowóz ( diesel to musi być dym ) i do tego wystarczała kropelka ropy a dowiózł cię na drugi kraniec polski.
Trochę w nim coś tam naprawiałem ale zawsze dobrowolnie, tak zapobiegawczo. Tanio kupiłem, trochę pojeździłem tanio sprzedałem i ogólnie wyszedłem na 0.

Jak miałem to auto wszyscy pytali się mnie czy pracuję na poczcie.
Do dzisiaj niektórzy sądzą że pracowałem na poczcie tylko wstydzę się do tego przyznać.