Wstrętny, beznadziejny wynalazek mineciarzy czy tam żabojadów - różnie ich się zwie...
Kupiony jako nowy, sprawował się dobrze przez okres gwarancyjny - potem było już tylko gorzej.
Nawaliło mi w nim już chyba wszystko, co było możliwe, w dodatku na początku byłem naiwny i dawałem się oskubać ASO, teraz wolałbym pojechać do pana Zdzicha za stodołę, no ale takiego nie znam więc jeżdżę do warsztatu 2 ulice dalej. Mam już prawie kartę stałego klienta, bo średnio 2 razy w miesiącu ich odwiedzam za każdym razem naiwnie wierząc, że to już ostatni raz.
Sprzedałbym dziada chętnie, ale po tej ilości pieniędzy, które w niego wpompowałem nie mam odwagi, bo po każdej naprawie liczę na to, że może wiszące nad tym autem fatum je opuści i że teraz może będę mieć w końcu okazję nim pojeździć a nie tylko odprowadzać do mechanika, elektryka, blacharza itp...
Jedno wiem na pewno: NIGDY WIĘCEJ FRANCUSKIEGO SAMOCHODU!! A już na pewno nie Renault.